No cóż. Szczyt G-20 minął, ale jego echa będą słyszalne jeszcze bardzo długo. Niektórzy twierdzą, że był on przełomowym momentem w walce z kryzysem. Inni, że niczym innym aniżeli szopką PR-ową. Dla Garbatego jest czymś zupełnie odmiennym.
Należy pamiętać, że wielka polityka nie lubi błysku fleszy i kamer, stroni od dziennikarzy i gapiów. A wydarzenie, które miało miejsce, to nic innego jak zdarzenie dwóch gigantów, dwóch sił walczących o dominację na świecie. Z jednej strony mamy obecne supermocarstwo, bankruta o wielkim sercu ideologicznym, bardzo pewnego siebie (nie bez powodów), czyli USA. Z drugiej - pretendenta do tytułu - Chiny, które zrobią wszystko, żeby zdobyć pas mistrzowski.
Skąd Garbaty o tym wie ? Z podręcznika historii.
Od początków Renesansu rozpoczął się wyścig o globalną dominację (kolonializm na ogromną skalę). Przełom XVIII i XIX w. to starcie brytyjsko-francuskie, zakończone hegemonią Wielkiej Brytanii na kolejne 100 lat. Z końcem I, a w zasadzie II Wojny Światowej miejsce Zjednoczonego Królestwa zajmują Zjednoczone Stany z jednej, a ZSRR z drugiej strony. Po upadku tego ostatniego USA wyhodowała sobie (outsourcing?) nowego przeciwnika - Chiny Ludowe.
Każda zmiana lidera była poprzedzona jakimś globalnym wydarzeniem (wojny napoleońskie, Wielki Kryzys lat 30. XX w., wojny światowe, upadek ZSRR). W chwili obecnej nadszedł ten moment. Ale po kolei.
W latach 90. XX w. Ameryka uśpiona została "brakiem realnego przeciwnika". Po ZSRR nie było śladu, wyścig zbrojeń dobiegł końca i nadeszły czasy pokoju. Tym samym mobilizacja Amerykanów spadła (Indeks Rozleniwienia Narodowego -
Federal Sloth Index, wzrósł do najwyższego poziomu od początków istnienia Stanów), a w efekcie beznadziejnej wręcz polityki gospodarczej i monetarnej, USA stała się największym konsumentem i dłużnikiem na świecie. Obywatele zaczęli żyć na kredyt bez jakichkolwiek oszczędności, a większość przemysłu zmieniło adres zameldowania (głównie Indie i Chiny). Do tego dołożył się Wujek Alek
ZielonyZakres obniżając stopy procentowe do tak niskiego poziomu, że wywołał bańkę na rynku mieszkaniowym, która doprowadziła nas do obecnego stanu, głównie za sprawą nieudolnego systemu bankowego, chciwości i upadku moralności ekonomicznej jego kadry managerskiej.
A kto jest największym wierzycielem USA ? Ano Przyjaciele Z Pól Ryżowych. Przynajmniej tak są postrzegani przez pryzmat stereotypów. Ale Garbaty wie, że Chińczycy nie są głupi ani zacofani. To bardzo dojrzały i chytry ze swojej azjatyckiej natury naród. I nie można ich lekceważyć (nie tylko z powodu liczności ich populacji). Doskonale wiedzą, że taka szansa jaka się nadarzyła już się nie powtórzy, a jeśli nawet to nieprędko.
O czym Garbaty mówi ? USA to kolos z przestrzelonymi kolanami, które na dodatek sam sobie przewentylował ołowiem. Stan ekonomiczny kraju jest tragiczny i próby ratowania go w przyjęty przez administrację Busha i
Obamy sposób tylko go pogorszy. Pakiet antykryzysowy, czyli skup toksycznych aktywów z rynku, wstrzykiwanie gotówki w system bankowy w celu ponownego ożywienia akcji kredytowej, nacjonalizacja przedsiębiorstw, rządowe projekty infrastrukturalne i utrzymywanie bankrutów przy życiu przyniesie w krótkim terminie pozytywny efekt. Ale koszty takiego zestawu będą tak duże, że Stany przez bardzo długi czas się nie pozbierają. Garbaty przypomina, że rząd amerykański sam jest bankrutem i aby poprzeć plan gotówką musi dodrukować kasę (z pomocą
Benka Helikoptera) i dodatkowo się zadłużyć. Efekt może być tylko jeden - potężna inflacja (może nawet hiperinflacja), której nie zatrzyma odważny
Benek (nikomu do tej pory się to nie udało). Może będziemy mieć to już w przyszłym roku.
Stany zaczynają śmierdzieć i ten smród dotarł m.in. do Pekinu. Chiny wiedzą, że posiadając setki miliardów dolarów w obligacjach rządu amerykańskiego nie mogą się zbytnio wychylać, bo są przez nie uwiązani, a wrzucenie takiej ilości papieru toaletowego (czyt. papierów dłużnych znad
Potomaku) na rynek spowoduje panikę. Będą więc szukać sposobu na obejście problemu. Już podnoszą temat nowej waluty rozliczeniowej na rynku międzynarodowym, ale w obecnym rozłożeniu wpływów
amerykańskich w Międzynarodowym Funduszu Walutowym to nie przejdzie.
Chiny nie są bezmyślne, więc w zamian za wsparcie finansowe (posiadają tony gotówki)
dle IMFu chcą zwiększenia siły głosu dla krajów rozwijających się. Po prostu stosują zasadę małych kroczków i najwyraźniej wzięli do serca słowa Talesa z Miletu - "
kropla drąży skałę". Na drugim froncie proponują swoim partnerom handlowym rozliczanie się w juanie i stosują bardzo agresywną
ekspansję współpracy
gospodarczej (Afryka, Ameryka Płd.). Celem tego wszystkiego jest eliminacja dolara jako waluty rozliczeniowej.
Co na to USA ? Trzeba pamiętać, że Ameryka to potęga militarna, obecna w kilkudziesięciu krajach na całym globie. Sławetna Tarcza Antyrakietowa to nic innego jak przygotowanie do
zupgrade'
owanej wersji Zimnej Wojny (oby tylko). Garbaty wie, że żaden Iran nie jest w stanie zagrozić USA atakiem nuklearnym i jest tylko pretekstem do rozlokowania swoich wojsk bliżej przeciwnika (tak jak było to w przypadku Iraku i Afganistanu). A zaczęło się to od 9/11, który nie jest żadnym początkiem wojny z terroryzmem. To kolejny
bullshit wciskany reszcie świata i który chętnie jest łykany, bez zakąski ani popitki. Garbaty nie ma zamiaru udowadniać tej tezy,
dowodów jest aż nadto i niewiele potrzeba aby dojść do tego wniosku.
Krótko mówiąc, czarne już zaczęły rozstawiać swoje figury na szachownicy i nie oddadzą łatwo palmy
pierwszeństwa.
A co na to reszta ? UK będzie bezmyślnie podążało za Stanami, co najlepiej było widoczne na spotkaniu G-20 - Brown zachowywał się jak lokaj
Obamy (no cóż, Cotton
Picker dorobił się swojego Murzyna). Francja i Niemcy próbują wyjść przed szereg, ale są tylko pionkami i w późniejszym rozdaniu przyłączą się do frontu zachodniego. Ciekawe jest, co zrobi Rosja. Na nos Garbatego stanie po stronie Chin i dojdzie do swoistej izolacji geopolitycznej (skąd to znamy), ale to oceni już Pani Historia.
Garbaty idzie kupić rozmówki polsko-chińskie...