poniedziałek, 30 marca 2009

Polowanie na Znachora [1]...

Ostatnio Garbaty trafił na blog Pana Piotra Kuczyńskiego, w którym opisuje potencjalne scenariusze rozwoju wypadków na rynkach i giełdach światowych, głównie skupiając się na USA i Europie. Po zapoznaniu się z owym tekstem oraz jego nowym komentarzem w Garbatym odezwał się Sceptyk, który doszedł do wniosku, że warto zająć się tematem "współczesnego szamanizmu ekonomicznego".
Zarówno w Polsce, jak i na świecie można zaobserwować bardzo ciekawą tendencję do wsłuchiwania się w głosy tzw. ekspertów finansowych - różnego rodzaju postaci parających się mniej lub bardziej profesjonalnie zawodem ekonomisty, analityka giełdowego bądź komentatora rynków kapitałowych. Abstrahując od poziomu wiedzy, posiadanego doświadczenia, a przede wszystkim skuteczności działania tych osób, można taką działalność określić mianem szamanizmu albo znachorstwa. Podobieństwo między dzisiejszymi pytaniami do ekspertów oraz wyrażanymi przez nich opiniami a dawnymi (ale nadal spotykanymi np. w Amazonii) praktykami szamanów w społecznościach plemiennych są uderzające, ponieważ:
  1. prognozowanie przyszłości (in. Proroctwa) odbywa się w oparciu o "tajemne" i mało zrozumiałe techniki. Większość populacji wysłuchując opinii danego "znachora" nie rozumie zupełnie, w czym rzecz. Płomienna argumentacja, często przesiąknięta terminologią z innego świata, nie daje nawet cienia szansy dla przeciętnego Garbatego objęcia jej swym umysłem
  2. niejednokrotnie taka argumentacja kończy się dla Garbatego jedynie informacją typu: "będzie dobrze" lub "będzie źle" (choć zdarzają się wyjątki, jak w przytoczonym wyżej przykładzie Pana Kuczyńskiego)
  3. jeśli Proroctwo Szamana nie spełniło się, to często on sam dla podtrzymania swojej pozycji stosuje nową, tajemną retorykę, w której dowodzi słuszności swoich prognoz i "uzmysławia" pozostałemu ogółowi o potrzebie podążania za jego przewidywaniami.
W społeczeństwie plemiennym dochodzi jeszcze element strachu, bojaźni przez szamanem (który jest ważniejszy od wodza), dzięki czemu ma ułatwione zadanie.
Jednakże we współczesnym świecie ludzie bazują na innych wzorcach i ich podstawowym prawem jest zadawanie pytań oraz oczekiwanie zrozumiałych i weryfikowalnych odpowiedzi. Jeśli szaman myli się zbyt często, to po prostu dostaje kopa. A jednak, w naszym społeczeństwie, a w mediach w szczególności, panuje "moda na znachora". Do programów i audycji zapraszani są najróżniejsi eksperci, których opinie często są miażdżąco weryfikowane przez rzeczywistość (oczywiście na ich niekorzyść) i nikt tego nie neguje. Nie zadaje pytań, czemu Pan/Pani się pomyliła, dlaczego Pańskie/Pani prognozy są tak nietrafne. W zamian mamy globalną amnezję, powszechne przymykanie oka i tolerowanie tego typu "działalności", a w efekcie ciągłe "powtórki z rozrywki".
Bo co się stanie, jeśli nie będzie ekspertów, jak wtedy wypełnimy ramówkę...
Niniejszym postem Garbaty chciałby zapoczątkować cykl "Polowanie na Znachora". Ma zamiar sprawdzać Proroctwa, opisywać je zwięźle oraz wprowadzić ranking i głosowania na Radę Szamanów RP.
W dniu dzisiejszym pod lupę weźmiemy Pana Kuczyńskiego.
W pierwszym swoim artykule Pan Kuczyński opisuje trzy potencjalne scenariusze rozwoju wydarzeń na świecie, które w skrócie można nazwać: Optymistyczny, Nijaki oraz Katastrofalny. Każdy z nich opisany jest opaśle i dodatkowo opatrzony wagą prawdopodobieństwa wystąpienia (czyt. zrealizowania się). Co ciekawe, nie wiadomo, skąd wzięły się owe wartości 50, 30 i 20 procent (nota bene Garbaty czytając pierwszą wzmiankę o prawdopodobieństwie 50% "przewidział", że pozostałe będą miały wartość 30 i 20 :). Jest to o tyle uderzające, że Pan Kuczyński kończył wyższą uczelnię techniczną, a to zobowiązuje do bycia precyzyjnym. Poza tym Garbaty nigdy nie lubi określeń "miękkich", typu "wolno", "szybko", "wysoko", itd. (też kończył taką uczelnię). Dlatego zwrot "średnioterminowy" jest dla niego co najmniej niedoprecyzowany. Na szczęście, można z dalszego tekstu wywnioskować, że chodzi o okres najbliższych kilku miesięcy (najwyżej do kilku nadchodzących lat). Ogólnie rzecz biorąc tekst tego artykułu jest przedstawiony w tonie bardzo rozmytym, w którym znaleźć można mnóstwo stwierdzeń w trybie przypuszczającym (popularne gdybanie). No cóż, można powiedzieć, że "przewidywanie przyszłości" jest sztuką trudną i niczego nie można być pewnym. Garbaty na to: to po jaką cholerę bawić się w Znachora ? Jaki jest tego cel ? Kto ma w tym interes ? Do tych pytań jeszcze wrócimy.
Dla zakończenia tej części wywodu kilka cytatów:
"Jeśli cena baryłki pokona 50 USD to prawie na pewno dojdzie też do 65 USD, a może i wyżej"
"Dotyczy to oczywiście również Polski, gdzie złoty wróci pod poziom 4,50 PLN za euro, a WIG20 ruszy ku 1.900 pkt"
"Gospodarka globalna po 2 - 3 latach zacznie się znowu stosunkowo szybko rozwijać"
"Złoto podrożeje sięgając poziomu 1.600 USD za uncję (obecnie okolice 900 USD)"
"Globalna recesja będzie trwała 5-7 lat."
Hmm, ciekawe sformułowania, tylko skąd wzięła się ich treść ? Z fusów ?
W drugim artykule Pan Kuczyński na samym początku obwieszcza triumf swojej intuicji:
"Największe szanse miał według mnie scenariusz, który jest obecnie realizowany - wzrost indeksów, cena surowców, osłabienie dolara i umocnienie złotego"

czyli wersja Optymistyczna. Brawo! Pytanie tylko o kontekst i przedział czasowy. - tydzień, miesiąc, kwartał ? Skąd wiadomo po dwóch tygodniach od Proroctwa, że ten scenariusz jest realizowany, skoro dotyczył kilku najbliższych miesięcy i lat ?
Dalej Pan K. opisuje trzy ciosy, jakie otrzymały Niedźwiedzie rynkowe oraz swoje obawy dotyczące planów antykryzysowych obecnej administracji prezydenta Obamy.
Aż tu nagle:
"Mamy jednak do tego momentu od 3 do 6 miesięcy czasu, więc trzeba korzystać z tego, że indeksy giełdowe i ceny surowców rosną, a wyceny jednostek uczestnictwa drożeją. Czyli właśnie >>trwaj chwilo, jesteś piękna<<"
No cóż, któż by się tego spodziewał. Okazuje się, że Proroctwo uległo "małej" modyfikacji. I znów pytanie: czemu ?
Reasumując. W pierwszym artykule Pan K. przestawił trzy możliwe opcje do wzięcia - od wzrostu i szybkiego wyjścia z kryzysu do wojny i nowego Hitlera. Każda z nich pokrywa się minimalnie, a ich suma wypełnia w całości zbiór wszystkich dostępnych możliwości. Bardzo bezpieczna postawa, szczególnie że sam przyznaje się do tego na samym początku pierwszego artykułu:
"Pisanie komentarza ze scenariuszami rozwoju sytuacji na rynkach finansowych przypomina poruszanie się po polu minowym z zawiązanymi oczyma. Szukamy tam prognozy (złota), której może nawet tam nie ma. Prawdą jest bowiem, że nie ma na świecie człowieka, który mógłby postawić wiarogodne prognozy i przedstawić scenariusz, który miałby choćby 75 procent prawdopodobieństwa. Nawet Warren Buffet napisał ostatnio w liście do akcjonariuszy, że w 2008 roku często się mylił, co zresztą bardzo zaszkodziło jego firmie, Berkshire Hathaway."
Autor sam sobie strzela w stopę. I nawet sam Warren zawitał w tej retoryce. Duży kaliber!
Mijają dwa tygodnie i autor ogłasza, że się nie pomylił (no cóż, jeśli ktoś chce się z Garbatym założyć, że mając trzy strzały z łuku ma trafić w Ziemię, za każdym razem celując pod innym kątem, to słucha propozycji stawek takiego zakładu). Teraz przyszedł czas na mały tuning Proroctwa, tak aby dostosować je do panujących warunków. Relatywizm tej argumentacji aż kłuje w oczy.
Garbaty zaleca zapoznanie się dokładne z oboma artykułami, czytanie między wersami nie tylko bloga Pana Kuczyńskiego, ale uważne śledzenie wypowiedzi innych ekspertów rynkowych. Sam ze swojej strony kibicuje Panu Kuczyńskiemu, aby jego przepowiednie się sprawdziły.
Na koniec pozostaje pytanie: po co to komu ? Po co dawać komuś rady, które po pierwsze nie są precyzyjne, po drugie dotyczą przyszłości którą trudno przewidzieć ? Czemu lub komu ma to służyć ? Czy chodzi o wyrobienie sobie pozycji opiniotwórcy, a stąd "marki" na rynku doradztwa finansowego i w konsekwencji zarabianie na robieniu ludzi w bambuko ?
Niestety, głowa Garbatego jest na to za ciasna...

1 komentarz:

  1. Cóż wróżbici i pogodynki muszą z czegoś żyć. Jest popyt jest podaż.

    OdpowiedzUsuń