czwartek, 16 kwietnia 2009

Kreatywna księgowość legalna - addendum...

Dwa tygodnie temu Garbaty opisywał historię zmian w MSSF 7 i MSR 39, które legalizowały twórczość księgowego w pewnej formie.
Okazuje się, że od chwili wprowadzenia tej zmiany, w marcu br. dokonano kolejnej. Jak czytamy w interpretacji (Garbaty nie ma dostępu do płatnego serwisu IASB):
This exposure draft proposes amendments that would require:
a) an entity to assess whether an embedded derivative is required to be separated from a host contract when the entity reclassifies a hybrid (combined) financial asset out of the fair value through profit or loss category.
b) the assessment to be made on the basis of the circumstances that existed when the entity first became a party to the contract.
c) that if the fair value of an embedded derivative that would have to be separated cannot be reliably measured, the entire hybrid financial instrument must remain in the fair value through profit or loss category.
Jak to rozumieć ? W rocznym raporcie Grupy Kapitałowej KGHM Polska Miedź S.A. znaleźć można przepiękne wytłumaczenie:

jednostki, które dokonują reklasyfikacji instrumentów finansowych zgodnie z wytycznymi opublikowanymi w październiku 2008 (Zmiany w MSR 39 „Instrumenty finansowe: ujmowanie i wycena” oraz w MSSF 7 „Instrumenty finansowe: ujawnianie informacji”), powinny na dzień reklasyfikacji umowy mieszanej z kategorii instrumentów finansowych wycenianych w wartości godziwej przez rachunek zysków i strat dokonać oszacowania wbudowanego instrumentu pochodnego zawartego w tej umowie, wydzielić go i ująć odrębnie jako instrumenty pochodne wyceniane w wartości godziwej przez rachunek zysków i strat. Jeżeli jednostka nie jest w stanie w takiej sytuacji wycenić oddzielnie wbudowanego instrumentu pochodnego, to reklasyfikacji dokonać jej nie wolno, a cały kontrakt pozostaje nadal w kategorii instrumentów finansowych wycenianych w wartości godziwej przez rachunek zysków i strat.
No, to już pocieszające. Jak już mamy ściemniać, to pokażmy jasno, w którym miejscu. A jak nie umiemy, to trudno.
Nota bene, KGHM nie zastosował nowych zapisów rachunkowości w swoim ostatnim raporcie skonsolidowanym. Jeden punkt dla Miedziaków...

środa, 15 kwietnia 2009

Mała pobudka...

No cóż, nie wszyscy Amerykanie są tak głupi, jak ich malują. Dziś w Stanach odbyły się "masowe" protesty przeciwko polityce administracji prezydenta Obamy, nazwane "Tea day parties" od pamiętnego protestu kolonii "amerykańskiej" (de facto brytyjskiej) w 1773 r.
Media w zasadzie milczą (jedna wzmianka na onet.pl, tvn24.pl, cnn.com) poza FOX News, ale dla nich to woda na młyn przeciwko Demokratom. Jeśli już mówi się o proteście to głównie w duchu 'pro-Republikańskim', co nie jest prawdą. Na Youtube.com znaleźć można wiele wypowiedzi organizatorów tej "imprezy", którzy mówią wprost, że nie chodzi o Obamę jako Demokratę, ale o podstawowe zasady wolności jednostki, o bezsensowne wspieranie finansowe bankrutów, o nakładanie olbrzymich obciażeń dla przyszłych pokoleń (przez zwiększenie narodowego zadłużenia), o budowanie socjalizmu.
U nas oczywiście mówi się o tym, ze Obama kupił jakiegoś kundla dla swojej córki (Fakty TVN).
Garbaty dziękuje swojemu Bogu, że mamy Internet. Jeszcze w miarę wolny, ale i to może się skończyć niedługo...

piątek, 3 kwietnia 2009

Nowy Porządek ? ...

No cóż. Szczyt G-20 minął, ale jego echa będą słyszalne jeszcze bardzo długo. Niektórzy twierdzą, że był on przełomowym momentem w walce z kryzysem. Inni, że niczym innym aniżeli szopką PR-ową. Dla Garbatego jest czymś zupełnie odmiennym.
Należy pamiętać, że wielka polityka nie lubi błysku fleszy i kamer, stroni od dziennikarzy i gapiów. A wydarzenie, które miało miejsce, to nic innego jak zdarzenie dwóch gigantów, dwóch sił walczących o dominację na świecie. Z jednej strony mamy obecne supermocarstwo, bankruta o wielkim sercu ideologicznym, bardzo pewnego siebie (nie bez powodów), czyli USA. Z drugiej - pretendenta do tytułu - Chiny, które zrobią wszystko, żeby zdobyć pas mistrzowski.
Skąd Garbaty o tym wie ? Z podręcznika historii.
Od początków Renesansu rozpoczął się wyścig o globalną dominację (kolonializm na ogromną skalę). Przełom XVIII i XIX w. to starcie brytyjsko-francuskie, zakończone hegemonią Wielkiej Brytanii na kolejne 100 lat. Z końcem I, a w zasadzie II Wojny Światowej miejsce Zjednoczonego Królestwa zajmują Zjednoczone Stany z jednej, a ZSRR z drugiej strony. Po upadku tego ostatniego USA wyhodowała sobie (outsourcing?) nowego przeciwnika - Chiny Ludowe.
Każda zmiana lidera była poprzedzona jakimś globalnym wydarzeniem (wojny napoleońskie, Wielki Kryzys lat 30. XX w., wojny światowe, upadek ZSRR). W chwili obecnej nadszedł ten moment. Ale po kolei.
W latach 90. XX w. Ameryka uśpiona została "brakiem realnego przeciwnika". Po ZSRR nie było śladu, wyścig zbrojeń dobiegł końca i nadeszły czasy pokoju. Tym samym mobilizacja Amerykanów spadła (Indeks Rozleniwienia Narodowego - Federal Sloth Index, wzrósł do najwyższego poziomu od początków istnienia Stanów), a w efekcie beznadziejnej wręcz polityki gospodarczej i monetarnej, USA stała się największym konsumentem i dłużnikiem na świecie. Obywatele zaczęli żyć na kredyt bez jakichkolwiek oszczędności, a większość przemysłu zmieniło adres zameldowania (głównie Indie i Chiny). Do tego dołożył się Wujek Alek ZielonyZakres obniżając stopy procentowe do tak niskiego poziomu, że wywołał bańkę na rynku mieszkaniowym, która doprowadziła nas do obecnego stanu, głównie za sprawą nieudolnego systemu bankowego, chciwości i upadku moralności ekonomicznej jego kadry managerskiej.
A kto jest największym wierzycielem USA ? Ano Przyjaciele Z Pól Ryżowych. Przynajmniej tak są postrzegani przez pryzmat stereotypów. Ale Garbaty wie, że Chińczycy nie są głupi ani zacofani. To bardzo dojrzały i chytry ze swojej azjatyckiej natury naród. I nie można ich lekceważyć (nie tylko z powodu liczności ich populacji). Doskonale wiedzą, że taka szansa jaka się nadarzyła już się nie powtórzy, a jeśli nawet to nieprędko.
O czym Garbaty mówi ? USA to kolos z przestrzelonymi kolanami, które na dodatek sam sobie przewentylował ołowiem. Stan ekonomiczny kraju jest tragiczny i próby ratowania go w przyjęty przez administrację Busha i Obamy sposób tylko go pogorszy. Pakiet antykryzysowy, czyli skup toksycznych aktywów z rynku, wstrzykiwanie gotówki w system bankowy w celu ponownego ożywienia akcji kredytowej, nacjonalizacja przedsiębiorstw, rządowe projekty infrastrukturalne i utrzymywanie bankrutów przy życiu przyniesie w krótkim terminie pozytywny efekt. Ale koszty takiego zestawu będą tak duże, że Stany przez bardzo długi czas się nie pozbierają. Garbaty przypomina, że rząd amerykański sam jest bankrutem i aby poprzeć plan gotówką musi dodrukować kasę (z pomocą Benka Helikoptera) i dodatkowo się zadłużyć. Efekt może być tylko jeden - potężna inflacja (może nawet hiperinflacja), której nie zatrzyma odważny Benek (nikomu do tej pory się to nie udało). Może będziemy mieć to już w przyszłym roku.
Stany zaczynają śmierdzieć i ten smród dotarł m.in. do Pekinu. Chiny wiedzą, że posiadając setki miliardów dolarów w obligacjach rządu amerykańskiego nie mogą się zbytnio wychylać, bo są przez nie uwiązani, a wrzucenie takiej ilości papieru toaletowego (czyt. papierów dłużnych znad Potomaku) na rynek spowoduje panikę. Będą więc szukać sposobu na obejście problemu. Już podnoszą temat nowej waluty rozliczeniowej na rynku międzynarodowym, ale w obecnym rozłożeniu wpływów amerykańskich w Międzynarodowym Funduszu Walutowym to nie przejdzie.
Chiny nie są bezmyślne, więc w zamian za wsparcie finansowe (posiadają tony gotówki) dle IMFu chcą zwiększenia siły głosu dla krajów rozwijających się. Po prostu stosują zasadę małych kroczków i najwyraźniej wzięli do serca słowa Talesa z Miletu - "kropla drąży skałę". Na drugim froncie proponują swoim partnerom handlowym rozliczanie się w juanie i stosują bardzo agresywną ekspansję współpracy gospodarczej (Afryka, Ameryka Płd.). Celem tego wszystkiego jest eliminacja dolara jako waluty rozliczeniowej.
Co na to USA ? Trzeba pamiętać, że Ameryka to potęga militarna, obecna w kilkudziesięciu krajach na całym globie. Sławetna Tarcza Antyrakietowa to nic innego jak przygotowanie do zupgrade'owanej wersji Zimnej Wojny (oby tylko). Garbaty wie, że żaden Iran nie jest w stanie zagrozić USA atakiem nuklearnym i jest tylko pretekstem do rozlokowania swoich wojsk bliżej przeciwnika (tak jak było to w przypadku Iraku i Afganistanu). A zaczęło się to od 9/11, który nie jest żadnym początkiem wojny z terroryzmem. To kolejny bullshit wciskany reszcie świata i który chętnie jest łykany, bez zakąski ani popitki. Garbaty nie ma zamiaru udowadniać tej tezy, dowodów jest aż nadto i niewiele potrzeba aby dojść do tego wniosku.
Krótko mówiąc, czarne już zaczęły rozstawiać swoje figury na szachownicy i nie oddadzą łatwo palmy pierwszeństwa.
A co na to reszta ? UK będzie bezmyślnie podążało za Stanami, co najlepiej było widoczne na spotkaniu G-20 - Brown zachowywał się jak lokaj Obamy (no cóż, Cotton Picker dorobił się swojego Murzyna). Francja i Niemcy próbują wyjść przed szereg, ale są tylko pionkami i w późniejszym rozdaniu przyłączą się do frontu zachodniego. Ciekawe jest, co zrobi Rosja. Na nos Garbatego stanie po stronie Chin i dojdzie do swoistej izolacji geopolitycznej (skąd to znamy), ale to oceni już Pani Historia.
Garbaty idzie kupić rozmówki polsko-chińskie...

czwartek, 2 kwietnia 2009

Kreatywna księgowość legalna...

Zezorro na swoim blogu zamieścił dziś bardzo ciekawą informację. Otóż okazuje się, że pod koniec zeszłego roku (uchwalone 18 XII 2008) weszło do polskiego prawa (a może raczej lewa) rozporządzenie ministra finansów dot. zmian we wcześniejszej decyzji w sprawie szczegółowych zasad uznawania, metod wyceny, zakresu ujawniania i sposobu prezentacji instrumentów finansowych (Dz. U. z 2001 r. Nr 149, poz. 1674, z 2004 r. Nr 31, poz. 266 oraz z 2005 r. Nr 256, poz. 2146).
W akcie tym czytamy, że:
§ 2. 1. Jednostka może dokonać przekwalifikowania aktywów finansowych zgodnie z § 6 rozporządzenia, o którym mowa w § 1, w brzmieniu nadanym niniejszym rozporządzeniem według stanu sprzed dnia wejścia w życie niniejszego rozporządzenia, jednak nie wcześniej niż według stanu na dzień 1 lipca 2008 r., pod warunkiem że decyzja o przekwalifikowaniu zostanie podjęta nie później niż 30 dni od dnia wejścia w życie niniejszego rozporządzenia.
A co znajdujemy w zmienionym § 6 ? Zobaczmy:
a) ust. 3 otrzymuje brzmienie:
„3. Aktywa finansowe zaliczone przez jednostkę o przeznaczonych do obrotu, z wyjątkiem pochodnych instrumentów finansowych, jeżeli przestały być utrzymywane w celu sprzedaży w krótkim terminie, mogą być zgodnie z ust. 4 i 5 przekwalifikowane do innych kategorii wymienionych w § 5 ust. 1. Natomiast aktywa finansowe zaliczone do innych kategorii nie mogą być przekwalifikowane do przeznaczonych do obrotu.”;

b) dodaje się ust. 4 i 5 w brzmieniu:
„4. Aktywa finansowe zaliczone do przeznaczonych do obrotu, z wyjątkiem określonych w ust. 5, mogą być przekwalifikowane do innych kategorii jedynie w wyjątkowych okolicznościach, przez które rozumie się okoliczności wynikające z jednorazowego, nadzwyczajnego zdarzenia, co do którego istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo ponownego zaistnienia w najbliższej przyszłości.
5. Aktywa finansowe, które w dniu ich powstania jednostka zaliczyła zgodnie z § 7 ust. 3 do przeznaczonych do obrotu, mogą być przekwalifikowane do kategorii pożyczek udzielonych i należności własnych pod warunkiem, że jednostka ma zamiar i może utrzymać te aktywa w dającej się przewidzieć przyszłości lub do czasu, gdy staną się one wymagalne.”;
Jak to rozumieć ? Bardzo prosto: wszystkie aktywa finansowe, które są "śmierdzące" z punktu widzenia rachunkowości (czyt. przyniosły straty) mogą zostać przekwalifikowane do innej kategorii w celu ich ukrycia przed właścicielami (czyt. akcjonariuszami). Zarząd spółki, który okresowo rysuje obrazek przedstawiający swoje przedsiębiorstwo, dostał od MF kredki do zamalowania wszystkich kleksów i przebarwień w swoim "dziele".
Oczywiście management firmy jest zobligowany do podania pełnej informacji dot. przekwalifikowań (§ 1 ust. 5) w "dodatkowych informacjach i objaśnieniach". Co cieszy Garbatego, ponieważ będzie pokazywać jasno, które zarządy są nieuczciwe i swoje nieudolne decyzje zwalą na karb kryzysu (czyt. uciekną od odpowiedzialności).
I znów sprawdza się zasada jak powiadał Benjamin Graham, żeby każde sprawozdanie finansowe czytać od tyłu...
Warto tutaj nadmienić, że zmiana ta nie wyszła oddolnie z MF, ale została narzucona przez Komisję Europejską w rozporządzeniu nr 1004, a to z kolei wynikło ze zmian w Międzynarodowym Standardzie Rachunkowości (MSR) 39 oraz Międzynarodowym Standardzie Sprawozdawczości Finansowej (MSSF) 7. Co w konsekwencji daje wszystkim firmom na świecie, w których te standardy są respektowane i poparte prawem krajowym, możliwość dokonywania "liftingu" księgowego.
Pysznie...

poniedziałek, 30 marca 2009

Polowanie na Znachora [1]...

Ostatnio Garbaty trafił na blog Pana Piotra Kuczyńskiego, w którym opisuje potencjalne scenariusze rozwoju wypadków na rynkach i giełdach światowych, głównie skupiając się na USA i Europie. Po zapoznaniu się z owym tekstem oraz jego nowym komentarzem w Garbatym odezwał się Sceptyk, który doszedł do wniosku, że warto zająć się tematem "współczesnego szamanizmu ekonomicznego".
Zarówno w Polsce, jak i na świecie można zaobserwować bardzo ciekawą tendencję do wsłuchiwania się w głosy tzw. ekspertów finansowych - różnego rodzaju postaci parających się mniej lub bardziej profesjonalnie zawodem ekonomisty, analityka giełdowego bądź komentatora rynków kapitałowych. Abstrahując od poziomu wiedzy, posiadanego doświadczenia, a przede wszystkim skuteczności działania tych osób, można taką działalność określić mianem szamanizmu albo znachorstwa. Podobieństwo między dzisiejszymi pytaniami do ekspertów oraz wyrażanymi przez nich opiniami a dawnymi (ale nadal spotykanymi np. w Amazonii) praktykami szamanów w społecznościach plemiennych są uderzające, ponieważ:
  1. prognozowanie przyszłości (in. Proroctwa) odbywa się w oparciu o "tajemne" i mało zrozumiałe techniki. Większość populacji wysłuchując opinii danego "znachora" nie rozumie zupełnie, w czym rzecz. Płomienna argumentacja, często przesiąknięta terminologią z innego świata, nie daje nawet cienia szansy dla przeciętnego Garbatego objęcia jej swym umysłem
  2. niejednokrotnie taka argumentacja kończy się dla Garbatego jedynie informacją typu: "będzie dobrze" lub "będzie źle" (choć zdarzają się wyjątki, jak w przytoczonym wyżej przykładzie Pana Kuczyńskiego)
  3. jeśli Proroctwo Szamana nie spełniło się, to często on sam dla podtrzymania swojej pozycji stosuje nową, tajemną retorykę, w której dowodzi słuszności swoich prognoz i "uzmysławia" pozostałemu ogółowi o potrzebie podążania za jego przewidywaniami.
W społeczeństwie plemiennym dochodzi jeszcze element strachu, bojaźni przez szamanem (który jest ważniejszy od wodza), dzięki czemu ma ułatwione zadanie.
Jednakże we współczesnym świecie ludzie bazują na innych wzorcach i ich podstawowym prawem jest zadawanie pytań oraz oczekiwanie zrozumiałych i weryfikowalnych odpowiedzi. Jeśli szaman myli się zbyt często, to po prostu dostaje kopa. A jednak, w naszym społeczeństwie, a w mediach w szczególności, panuje "moda na znachora". Do programów i audycji zapraszani są najróżniejsi eksperci, których opinie często są miażdżąco weryfikowane przez rzeczywistość (oczywiście na ich niekorzyść) i nikt tego nie neguje. Nie zadaje pytań, czemu Pan/Pani się pomyliła, dlaczego Pańskie/Pani prognozy są tak nietrafne. W zamian mamy globalną amnezję, powszechne przymykanie oka i tolerowanie tego typu "działalności", a w efekcie ciągłe "powtórki z rozrywki".
Bo co się stanie, jeśli nie będzie ekspertów, jak wtedy wypełnimy ramówkę...
Niniejszym postem Garbaty chciałby zapoczątkować cykl "Polowanie na Znachora". Ma zamiar sprawdzać Proroctwa, opisywać je zwięźle oraz wprowadzić ranking i głosowania na Radę Szamanów RP.
W dniu dzisiejszym pod lupę weźmiemy Pana Kuczyńskiego.
W pierwszym swoim artykule Pan Kuczyński opisuje trzy potencjalne scenariusze rozwoju wydarzeń na świecie, które w skrócie można nazwać: Optymistyczny, Nijaki oraz Katastrofalny. Każdy z nich opisany jest opaśle i dodatkowo opatrzony wagą prawdopodobieństwa wystąpienia (czyt. zrealizowania się). Co ciekawe, nie wiadomo, skąd wzięły się owe wartości 50, 30 i 20 procent (nota bene Garbaty czytając pierwszą wzmiankę o prawdopodobieństwie 50% "przewidział", że pozostałe będą miały wartość 30 i 20 :). Jest to o tyle uderzające, że Pan Kuczyński kończył wyższą uczelnię techniczną, a to zobowiązuje do bycia precyzyjnym. Poza tym Garbaty nigdy nie lubi określeń "miękkich", typu "wolno", "szybko", "wysoko", itd. (też kończył taką uczelnię). Dlatego zwrot "średnioterminowy" jest dla niego co najmniej niedoprecyzowany. Na szczęście, można z dalszego tekstu wywnioskować, że chodzi o okres najbliższych kilku miesięcy (najwyżej do kilku nadchodzących lat). Ogólnie rzecz biorąc tekst tego artykułu jest przedstawiony w tonie bardzo rozmytym, w którym znaleźć można mnóstwo stwierdzeń w trybie przypuszczającym (popularne gdybanie). No cóż, można powiedzieć, że "przewidywanie przyszłości" jest sztuką trudną i niczego nie można być pewnym. Garbaty na to: to po jaką cholerę bawić się w Znachora ? Jaki jest tego cel ? Kto ma w tym interes ? Do tych pytań jeszcze wrócimy.
Dla zakończenia tej części wywodu kilka cytatów:
"Jeśli cena baryłki pokona 50 USD to prawie na pewno dojdzie też do 65 USD, a może i wyżej"
"Dotyczy to oczywiście również Polski, gdzie złoty wróci pod poziom 4,50 PLN za euro, a WIG20 ruszy ku 1.900 pkt"
"Gospodarka globalna po 2 - 3 latach zacznie się znowu stosunkowo szybko rozwijać"
"Złoto podrożeje sięgając poziomu 1.600 USD za uncję (obecnie okolice 900 USD)"
"Globalna recesja będzie trwała 5-7 lat."
Hmm, ciekawe sformułowania, tylko skąd wzięła się ich treść ? Z fusów ?
W drugim artykule Pan Kuczyński na samym początku obwieszcza triumf swojej intuicji:
"Największe szanse miał według mnie scenariusz, który jest obecnie realizowany - wzrost indeksów, cena surowców, osłabienie dolara i umocnienie złotego"

czyli wersja Optymistyczna. Brawo! Pytanie tylko o kontekst i przedział czasowy. - tydzień, miesiąc, kwartał ? Skąd wiadomo po dwóch tygodniach od Proroctwa, że ten scenariusz jest realizowany, skoro dotyczył kilku najbliższych miesięcy i lat ?
Dalej Pan K. opisuje trzy ciosy, jakie otrzymały Niedźwiedzie rynkowe oraz swoje obawy dotyczące planów antykryzysowych obecnej administracji prezydenta Obamy.
Aż tu nagle:
"Mamy jednak do tego momentu od 3 do 6 miesięcy czasu, więc trzeba korzystać z tego, że indeksy giełdowe i ceny surowców rosną, a wyceny jednostek uczestnictwa drożeją. Czyli właśnie >>trwaj chwilo, jesteś piękna<<"
No cóż, któż by się tego spodziewał. Okazuje się, że Proroctwo uległo "małej" modyfikacji. I znów pytanie: czemu ?
Reasumując. W pierwszym artykule Pan K. przestawił trzy możliwe opcje do wzięcia - od wzrostu i szybkiego wyjścia z kryzysu do wojny i nowego Hitlera. Każda z nich pokrywa się minimalnie, a ich suma wypełnia w całości zbiór wszystkich dostępnych możliwości. Bardzo bezpieczna postawa, szczególnie że sam przyznaje się do tego na samym początku pierwszego artykułu:
"Pisanie komentarza ze scenariuszami rozwoju sytuacji na rynkach finansowych przypomina poruszanie się po polu minowym z zawiązanymi oczyma. Szukamy tam prognozy (złota), której może nawet tam nie ma. Prawdą jest bowiem, że nie ma na świecie człowieka, który mógłby postawić wiarogodne prognozy i przedstawić scenariusz, który miałby choćby 75 procent prawdopodobieństwa. Nawet Warren Buffet napisał ostatnio w liście do akcjonariuszy, że w 2008 roku często się mylił, co zresztą bardzo zaszkodziło jego firmie, Berkshire Hathaway."
Autor sam sobie strzela w stopę. I nawet sam Warren zawitał w tej retoryce. Duży kaliber!
Mijają dwa tygodnie i autor ogłasza, że się nie pomylił (no cóż, jeśli ktoś chce się z Garbatym założyć, że mając trzy strzały z łuku ma trafić w Ziemię, za każdym razem celując pod innym kątem, to słucha propozycji stawek takiego zakładu). Teraz przyszedł czas na mały tuning Proroctwa, tak aby dostosować je do panujących warunków. Relatywizm tej argumentacji aż kłuje w oczy.
Garbaty zaleca zapoznanie się dokładne z oboma artykułami, czytanie między wersami nie tylko bloga Pana Kuczyńskiego, ale uważne śledzenie wypowiedzi innych ekspertów rynkowych. Sam ze swojej strony kibicuje Panu Kuczyńskiemu, aby jego przepowiednie się sprawdziły.
Na koniec pozostaje pytanie: po co to komu ? Po co dawać komuś rady, które po pierwsze nie są precyzyjne, po drugie dotyczą przyszłości którą trudno przewidzieć ? Czemu lub komu ma to służyć ? Czy chodzi o wyrobienie sobie pozycji opiniotwórcy, a stąd "marki" na rynku doradztwa finansowego i w konsekwencji zarabianie na robieniu ludzi w bambuko ?
Niestety, głowa Garbatego jest na to za ciasna...

niedziela, 29 marca 2009

Alfa...

Dziś nadeszła zmiana. Zmiana wywołana ogólnym stanem ogarniającej czasoprzestrzeni i tego, co na nią wpływa. Garbaty osiągnął wiek "dojrzały" na tyle, aby zacząć okraszać swoim Sceptycznym Komentarzem wszystkich i wszystko, co bezpośrednio lub pośrednio oddziaływuje na jego Jestestwo. Ta strona będzie świadkiem i wyrazem jego przekonań, opinii, stwierdzeń, obserwacji, doświadczeń empirycznych oraz wszelkiej maści produktów ubocznych jego własnego umysłu. Komentarze będą dotyczyły sfery finansowej, światopoglądowej i społecznej.
Garbaty nie ma zamiaru nikogo przekonywać do swoich poglądów, ale chętnie podejmie się wszelakiej polemiki, choć tylko tej, która dotyczy istoty sprawy, a nie stron jej przedstawiających.
Po prostu, wyznaje słowa Woltera:

"Nie zgadzam się z tym co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć"